Dwa dni później...
Kiedy po pokoju rozniósł się dźwięk budzika od razu podniosłam się z łóżka i podreptałam do toalety.
Poranne czynności jak zawsze zajmowały mi masę czasu,ale jeśli nie chcę się wyglądać jak strach na wróble trzeba płacić taką cenę.
Ostatnie pociągnięcie maskarą i z czystym sercem mogłam stwierdzić,że wyglądam nie najgorzej.
Rzuciłam okiem na
ubrania,które wcześniej na siebie narzuciłam i mimowolnie się uśmiechnęłam.
Kupione w Londynie ciuchy naprawdę przypadły mi do gustu i muszę przyznać,że całkiem nieźle się w nich prezentowałam.
Sięgnęłam po torebkę i opuściłam pokój.
Kolejnym pomieszczeniem,do którego się udałam była kuchnia.
Zważając na to,że dzisiejszy dzień będzie pełen ciężkiej pracy potrzebowałam porządnego kopa w postaci mocnej kawy.
Przy blacie kuchennym podobnie jak wczoraj stał Harry popijając sok pomarańczowy.
-A ty jak zwykle na nogach.-powiedziałam odkładając naczynie.
-Tak się składa,że mam kilka rzeczy do zrobienia.Nie każda praca jest łatwa i przyjemna.-powiedziałam pokazując głową w jego kierunku.
-To o robię wcale nie jest łatwe.Ty bierzesz pod uwagę tylko śpiewanie,a zakres moich obowiązków jest znacznie bardziej rozległy.
-Skoro tak jest dlaczego teraz nie śpisz jak reszta ?
-Wstaje wcześniej tylko po to,aby cię zobaczyć.Powinnaś to docenić.
-Zupełnie zbędne działania.
-Może dla ciebie.-westchnął i wziął łyk soku.-Ślicznie dziś wyglądasz.
-Dziękuje.-rzuciłam obojętnie wlewając sobie do szklanki kawy.
Jej przyjemny zapach drażnił moje nozdrza,a kiedy tylko zamoczyłam usta w cudownym napoju poczułam się znacznie lepiej.
-Jak ci się podobała wycieczka z Louis'em ?
-Chodzi ci o samą wycieczkę,czy o fakt,że poszłam tak z Louis'em,a nie z tobą ?-zapytałam uśmiechając się zadziornie.
-Hmm...Sam nie wiem,ale jeśli chodzi o mnie jeszcze nic straconego. Jest jeszcze wiele rzeczy,których nie widziałaś.
-Zapewne tak,ale wątpię,abyś ty miał mi je pokazać.
-Czyli chodzi i Louis'a,tak ? Podoba ci się ?-powiedział podchodząc bliżej.
Odległość między nami była naprawdę niebezpieczna,ale nie chciałam mu pokazać,że jestem tym faktem przerażona.
-Jest idealnym kandydatem na przyjaciela od serca ?
-Tylko ?
-Tak,a czego się spodziewałeś ?
-Niczego,ale naprawdę ślicznie dziś wyglądasz ?
-Tylko dzisiaj ?
Zaczęłam się dziwić samej sobie,że pozwoliłam,aby ta rozmowa przybrała taki obrót.
Z perspektywy zupełnie obcej osoby naprawdę mogłoby to wyglądać jak flirt.
-Zawsze.-szepnął. Poczułam na ustach jego ciepły oddech.Był tak przerażająco blisko,a ja nie potrafiłam zrobić choćby jednego kroku do tyłu.
Moje serce biło jak szalone.Nie mam pojęcia dlaczego jego obecność tak na mnie działa,ale jest to na swój sposób przyjemne.
Z transu w jaki wpadłam wyrwał mnie dźwięk tłuczonego szkła.Minęłam chwila zanim zdałam sobie sprawę,że to szklanką z kawą,którą trzymałam w rękach uderzyła z trzaskiem o ziemię.
Szybko nachyliłam się,aby pozbierać pozostałości po naczyniu.
Harry zrobił to samo. Zbierał większe kawałki szkła kiedy nasze dłonie się spotkały.
Moim ciałem przeszedł dreszcz,a na moją skórę wstąpiła gęsia skórka.
Mimowolnie potarłam dłonie.
-Sprzątnę resztę,żebyś się nie pokaleczyła.-powiedział,a ja tylko pokiwałam głową.
Niczym zahipnotyzowana obserwowałam jego powolne,aczkolwiek zdecydowane ruchy.
Kiedy skończył wstał i spojrzał mi głęboko w oczy.
-Dziękuje.-powiedziałam nie potrafiąc oderwać wzroku od jego zielonych tęczówek.
Po raz kolejny do stanu świadomości doprowadził mnie dźwięk telefonu.
Sięgnęłam do torebki i wyciągnęłam brzęczące urządzenie.
Na wyświetlaczu widniało imię
Rose.
-Melanie,coś się stało ? Gdzie ty u diabła jesteś ?Mamy tyle rzeczy do zrobienia.
-Przepraszam,zaraz tam będę.
Powiedziałam,a na linii zapadła cisza co oznaczało,że Rose się rozłączyła.
Wpakowałam komórkę do torebki.
-Muszę lecieć.
-Zawiozę cię.
-Nie trzeba,poradzę sobie.
-Oj Melanie..Przestań wiecznie mi odmawiać.To tylko drobna przysługa.
-A więc dobrze.-powiedziałam i oboje ruszyliśmy w kierunku drzwi.
W samochodzie żadne z nas się nie odzywało.Po części to dobrze,bo naprawdę musiałam chwilę pomyśleć.
Kiedy Harry w końcu zatrzymał samochód przez chwilę siedzieliśmy nieruchomo,kiedy w końcu postanowiłam się odezwać.
-Dziękuje za wszystko.-powiedziałam i nachyliłam się w jego kierunku,aby musnąć ustami jego policzek.
-Drobiazg.-na jego twarz wstąpił radosny uśmiech.
-Dzisiaj o 16:00 jest promocja mojej książki.Będzie fajnie jeśli wpadniesz.
-Będę na pewno.-powiedział po czym opuściłam samochód.
Byłam zaskoczona swoją nagłą zmianą zachowania w stosunku do niego,ale po zajściu w kuchni zaczęłam go inaczej postrzegać.
Ale także w jego sposobie bycia coś się zmieniło.
~*~
Po dość intensywnych przygotowaniach do całej tej imprezy pt."Promocja książki" mogłam wreszcie odetchnąć z ulgą.
Co w cale nie oznaczało,że to koniec dzisiejszych atrakcji.
Czekał nas wszystkich jeszcze bankiet,na który wcale nie miałam ochoty.
Chciałam zobaczyć się z moimi czytelnikami ,to było moim priorytetem.
Spojrzałam na zegarek,który spoczywał na mojej dłoni.
Wskazywał godzinę 15:55.
Pośród wielu twarzy starałam się wypatrzyć Harrego,jednak nie było po nim,ani śladu.
Ale z ciebie idiotka. Przecież on nie przyjdzie.
Usłyszałam jakiś wewnętrzny głos.
Przemierzałam salę witając się z ludźmi dzięki,którym w ogóle zaistniałam jako pisarka i z tymi,którzy chcieli nawiązać ze mną współpracę.
Szłam właśnie w stronę wyjścia na taras kiedy poczułam czyjeś ręce na mojej talii.
Moim ciałem wstrząsnął dreszcz-taki sam jak dzisiaj rano.
Przez moment stałam nieruchomo,aby po chwili odwrócić się i spojrzeć w jego zielone tęczówki.
-Cześć.-powiedział tym charakterystycznym dla niego zachrypniętym głosem.
-Myślałam,że już nie przyjdziesz.-zagadnęłam.
-Nie mógłbym przegapić takiego wydarzenia.
-A gdzie Niall i reszta ?
-Przyjdą bezpośrednio na promocję.Chciałem mieć cię przez chwilę tylko dla siebie.
Na powrót kazano mi stawić czoła jego nad wyraz ogromnej pewności siebie.
-Daj spokój.-powiedziałam odsuwając się od niego.
-Ej..Proszę cię,nie uciekaj.-chwycił mnie za nadgarstek i ponownie do siebie przyciągnął.
-Myślałam,że zrozumiałeś kilka rzeczy.Widocznie gówno cie obchodzi co ja mam do powiedzenia.
-Wydawało mi się...-zaczął.
-To źle ci się wydawało.Między nami nigdy niczego nie będzie i przyjmij to wreszcie do wiadomości.-oznajmiłam dobitnie.
Wyszłam na taras kiedy pojawiła się obok mnie jakaś dziewczyna.
-Nie przejmuj się Harrym.Tego kwiatu to pół światu.-powiedziałam opierając się o barierkę.
-Tak,a trzy czwarte chuja warte..-dodałam,na co ona się roześmiała.
Jej śmiech był naprawdę zaraźliwy,więc po chwili i ja wybuchnęłam śmiechem.
-Zdaje się,że nie zostałyśmy sobie przedstawione.Jestem Samantha,dziewczyna Liam'a.
-No tak..Niall mi wspominał,że się pojawisz.Melanie,miło poznać.
Spojrzałam na jej
sukienkę,która delikatnie opinała jej smukłe ciało.
Prezentowała się w niej naprawdę idealnie.
Na czas bankietu jak i promocji postawiłam na bardziej gustowny i wyszukany
strój.
To był waży dla mnie moment,więc musiałam zadbać,aby jak najlepiej mnie zapamiętano.
Uścisnęłyśmy sobie dłonie i po raz kolejny zaczęłyśmy się śmiać bez konkretnego powodu.
Samantha okazała się naprawdę przemiłą osobą,a rozmowa z nią była czystą przyjemnością.
Dzisiejszego dnia kontakty z Harrym postanowiłam ograniczyć do minimum.
Pozwoliło mi to znacznie poprawić samopoczucie i mój ogólny stan.
-Nie przejmuj się Harrym.On bywa strasznie irytujący,ale to naprawdę kochany chłopak.
-Czy na pewno mówimy o tej samej osobie ?-zapytałam,a na jej twarzy wykwitł radony uśmiech.
-Tak. Harry nigdy taki nie był zmienił się po śmierci swojej ostatniej dziewczyny.Wcześniej był czuły,opiekuńczy,ale jej śmierć strasznie go dobiła.Nie chciałabym cię jeszcze bardziej denerwować,ale jesteś pierwszą dziewczyną od śmierci Annabell,na którą zwrócił uwagę.
Proszę cię,nie skrzywdź go.Jeśli coś do niego czujesz powiedz mu o tym.
-Jasne,dzięki za radę.-powiedziałam i wróciłam na salę.
Miałam tak wiele pytań odnośnie jego zmarłej dziewczyny,chciałam czegoś się o niej dowiedzieć.
Jednak jeśli zaczęłabym przejawiać takie skłonności miałoby to jednoznaczny skutek.
Samantha mogłaby pomyśleć,że naprawdę się w nim zakochałam.
A przecież tak nie jest...Przynajmniej tak mi się wydaje.
Poszłam do toalety,aby poprawić makijaż.
Stanęłam przed lustrem i przyjrzałam się samej sobie.
Wzięłam głęboki oddech kiedy w lustrze mignęła mi jego sylwetka.
Szybkim ruchem odwróciłam się w jego stronę.
-Nie traktuj mnie jak powietrza.-poprosił.
-Dlaczego nie miałbym tego robić ?-zapytałam opierając się o umywalkę.
-Bo cholernie mi się podobasz.-powiedział,a moje serce nie wiedzieć czemu zaczęło trzepotać jak szalone.
-Po prostu daj mi spokój.-poleciłam i chciałam się odwrócić kiedy wziął mnie w ramiona.
Nim zdążyłam zareagować poczułam jego miękkie usta na swoich.
Bezsilna poddałam się jego pocałunkom. Byłam nim tak cholernie zauroczona,że nie byłam wstanie trzeźwo myśleć.
Kiedy w końcu przerwał dotknęłam opuszkami palców swoich ust,które jeszcze przed chwilą tak zawzięcie całował.
-Dlaczego to robisz ?-zapytałam wciąż oszołomiona.
-Wydaje mi się,że już ci o tym wspominałem.
-Tak,ale..Nie chcę mieć z tobą nic wspólnego.Nigdy niczego między nami nie będzie.-powiedziałam stanowczo.
-Jednak to,że pozwoliłaś mi się pocałować coś znaczy.
-To nie prawda.To wcale nic nie znaczy.-rzuciłam i jak najszybciej opuściłam toaletę.